8 marca 2009

"Szkoła dominikańska"

XXI (fragment poematu „Choroszczańskie błonia”)

SZKOŁA DOMINIKAŃSKA

1.
Na pulpit szkolnej katedry opada gęsie pióro.
Biały habit pochylił się nad uczniem mocno zatroskany.
Na sali cisza –
słychać lot osy.
Jedynie kurdybanki* niosą pogłos powolnego stąpania.
Klasy szkolne pogrążone w słowie.
Przez lekko uchylone drzwi
dyskretnie wejrzał przeor
i niczym widmo ulotne
rozpłynął się w mrocznym korytarzu.
Na katedrze leżą oprawione w skórę księgi.
Bracia zakonni nauczają łaciny, arytmetyki,
filozofii, dobrych obyczajów ...
Biblioteka zakonna mieści setki woluminów*
skarb to wielki.
2.
Do miasteczka ciągną
ochotnicy z Litwy, Prus i Kurlandii.
Skrzypią kolaski, wysłużone karety.
Dźwięczą trzosy, pobrzękują pękate mieszki.
Rojno i gwarno na dziedzińcu klasztornym.
Światły przeor nie zamyka furty gawiedzi.
Pełna klasa ubogiej dziatwy
ślęczy wytrwale nad abecadlnikiem –
uparcie drąży korytarze ułomnej pamięci.

O szkole dominikańskiej głośno –
na całym Podlasiu.

3.
Dzwonek na przerwę.
Korytarze wypełniają okrzyki i nawoływania.
Echo turla się po drewnianych schodach.
Uczniowie rozbiegli się po rynku –
poszukują kramów, wstępują do Żyda.
Piekarz daruje im ciepłe żemełki*,
przed chwilą wyjęte z gorącego pieca.

Uliczkami przemyka cherlawe przedwiośnie,
krztusi się lekkim przymrozkiem.
Od strony boru napiera odelga*
i budzi uśpione odłogi.
Wiatr - coraz silniejszy - ciągnie szatę wilgoci.

Czas na lectio geographiae.
Starsza klasa zatopi się w historii,
wytrwale podążając śladem latopisa*Kadłubka...

4.
Uczniowie wolno wracają na piętro,
gdzie czekają wyciszone sale.
Odźwierny szkoły - stary Maciej
zatrzasnął z hukiem bramę
i poniósł klucz do ciepłej stróżówki.
Zagląda do oficyny kuchennej.
Może narąbać i nanosić drzewa do pieca?
Z piwnicy przyniesie owoce i kiszoną kapustę.

Jeżeli zbywa na jego pomocy,
to posiedzi przy ciepłym piecu
i ogrzeje stare zziębnięte kości.
Może z ręki starej Tekli kapnie suta polewka
i wielgachna pajda chleba?
Weźmie cokolwiek, aby napełnić puste kiszki.
W brzuchu burczy jak na rozstrojonych organach.
To prawda!
Idzie przednówek obdarty i bosy.
Spiżarnie pustoszeją i może być głodno.
Czas to najwyższy, by przeor się ocknął
i sięgnął po zapasy w folwarkach.
Gdy przejdą uciążliwe roztopy,
a drogi podeschną i zgubią kałuże wody,
należy zajrzeć do dóbr zakonnych
w Łyskach, Barszczewie, Jeronikach.
Maciej zawiezie przeora dużym wozem,
co wiele dobra pomieści.
Odwiedzi też krewną
w pobliskich Ruszczanach.
Słuchy chodzą, że Agata
w ciężkiej boleści złożona.
Boże, uchowaj ją!

5.
Frasuje się poczciwy Maciej,
czym tylko może.
Moc roboty – czasu na nic nie staje.
Najmłodsi uczniowie czynią mu rekuzy,
jeno on tym zbytnio nie przejmuje się.
Młodość ma swoje prawa, obyczaje
i trzeba pogodzić się z losem.
Brat Łukasz wyprostuje charaktery.
Starsza klasa dobrze ułożona - to jego zasługa.
Przecie przyjął w wychowawstwo nie aniołów,
jeno basałyków od chmur nawracania.
Lekcje brata Łukasza – historia i nauka dobrych obyczajów
cieszą się wielkim wzięciem.
Dzieciska mają zaufanie do tego braciszka,
który nosi w sobie klucz tajemny.
On wie, kiedy krzyknąć trzeba, stanowczym być,
a kiedy dobrocią więcej zdziałać można.
W fałdach habitu nosi różne słodkości.
Biednym uczniom da ostatni grosik na żemełki.
„Każde dziecko to inny świat” –
zapamiętał słowa brata Łukasza Maciej stary.
Idzie cieniem śladami zakonnika.
Jest dla dziatwy łaskawy i wyrozumiały.

Doczekał się wdzięczności za serce
miodem lipowym płynące.
W półpoście niesforne basałyki
przeniosły jego łoże do stajni.
W misie glinianej z jadłem znalazł garść popiołu.
Jego kożuch barani wisiał na gałęzi topoli
niczym strach na wróble

Znalazł przeor winnych
i huncwotów chciał wyrzucić ze szkoły.
Na widok łez rozmiękło serce Macieja.
Prosił przeora gorąco:
„Daruj im grzechy.”
Skończyło się na naganie i przeprosinach.
Wyprostuje brat Łukasz narowiste charaktery!
Jeszcze będzie z nich wielka pociecha!

6.
Maciej zamyślił się nad swoim żywotem.
„Ba!
Za stary ja na pobieranie nauk.
Brat Tomasz nauczył mnie czytania
i biegłego pisania.
Cóż ja ubogi mogę więcej zwojować
na tym Bożym świecie?!
Mam swój ciepły kąt i łyżkę strawy.
Przeor oświecony dźwignął mnie z nędzy
i mianował stróżem kaganka oświaty.
Może ja chłop prosty i ubogi,
dożywam na garnuszku zasłużonego Zakonu.
Jeno nie podpisuję się krzyżykiem jak gołota,
ale pełnym nazwiskiem –
Maciej Zakonny!”


* kurdybanki – pantofelki ze skóry kozłowej zwanej kurdybanem.
* wolumin – rękopisy, teksty oprawne w grubą księgę.
* żemełki – bułeczki pszenne, strucelki.
* odelga – w gwarze ludowej: odwilż.
* latopis – dziejopisarz, kronikarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz